Alicja Halicka – niesłusznie zapomniana
Życie Alicji Halickiej dobrze podsumowuje scenka, jaka rozegrała się jeszcze w latach 30. XX wieku w domu portrecisty Jacques’a Émile’a Blanche’a. Zagadnął on malarkę: „Madame Halicka, pani jest sławna, a nigdy nie widziałem żadnej z pani prac”.
Agnieszka Ziobro
„Nie zamierzam deprecjonować osiągnięć XIX-wiecznej sztuki polskiej, ale kiedy myślimy o tej sztuce, to widzimy samych mężczyzn: Matejko, Chełmoński, Siemiradzki. Malowali mężczyzn na koniach, sceny historyczne, bitewne. W gronie tych malarzy nie ma kobiet. Przez chwilę w Polsce sukces odniosła Bilińska-Bohdanowicz, ale tylko dlatego, że uważano, iż maluje po męsku. Po męsku miały też malować Alicja Halicka czy Irena Reno. To był wyznacznik bycia traktowaną jako profesjonalna artystka” – mówi Sylwia Zientek, autorka „Polek na Montparnassie”.
Alicja Halicka (Alicja Rosenblatt) urodziła się w 1889 roku w Krakowie. Wywodziła się z zamożnej zasymilowanej rodziny żydowskiej. Jej ojciec był lekarzem. W wieku 7 lat, po śmierci matki, zamieszkała z siostrą Marią u dziadków w Wiedniu, a potem wraz z ojcem w Krakowie. Dzieciństwo i wczesną młodość spędziła w Austrii i Szwajcarii. Lekcje malarstwa i rysunku brała u Wyczółkowskiego, Weissa i Pankiewicza w Szkole Sztuk Pięknych dla Kobiet Marii Niedzielskiej. W 1912 kontynuowała naukę w Monachium, następnie w Paryżu w Académie Ranson. Rodzina niechętnie patrzyła na artystyczne zapędy Alicji. Ciotka namawiała wręcz jej ojca, by zabronił dziewczynie malować. Ta jednak postawiła na swoim i zmusiła ojca, by pozwolił jej na wyjazd.
W 1913 roku przy rue Caulaincourt zamieszkała para świeżo poślubionych małżonków: Louis Marcoussis i Alicja Halicka. Poznali się na Montparnasse, w music-hallu Bobino. On był grafikiem, malarzem i rysownikiem powiązanym z awangardą. Ona początkującą malarką. Właśnie rodził się kubizm, a młodzi trafili w samo serce wydarzeń.
Halicka była w Paryżu zaledwie rok, przyjaźniła się z malarzami z kręgu École de Paris – Eugeniuszem Zakiem, Moïsem Kislingiem, Keesem van Dongenem i Jules’em Pascinem. Ich terenem był Montparnasse. Tymczasem na Montmartre, wkoło kamienicy, w której mieszkał Picasso, wytworzył się nowy ośrodek malarski. Marcoussis mieszkał tam już od dawna, znał całe towarzystwo – Braque’a, Légera, Grisa i wielu innych. To oni byli pionierami dziwnej sztuki zwanej murzyńską, dla laików trudnej do zaakceptowania. „Uprawiałam kubizm, a była to sztuka wyklęta, antygrecka” – wspominała Halicka, dodając, że inni uczniowie uważali ją za wariatkę.
Picasso w czapce i golfie wystylizowany na cyklistę, Braque ubrany jak robotnik w bluzę i sztruksowe spodnie i Max Jacob owinięty w czarną pelerynę, nałogowo wąchający eter. Chemiczna woń, którą rozsiewał, była tak silna, że nawet policjanci omijali go szerokim łukiem. Knajpiane życie kwitło w Café Cyrano i Café de l’Hermitage. Halicka znalazła się w dość osobliwym towarzystwie. Jej pozycja w grupie awangardzistów nie była jasna. Po pierwsze, kobieta malarka, co nieczęsto się zdarzało. Po drugie, osoba zamożna, a wszyscy wkoło klepali biedę. Wreszcie – Marcoussis izolował żonę od przyjaciół artystów. Krążyły plotki, że działo się tak z powodu zazdrości. Po latach Halicka dała upust frustracji, pisząc, że „mierzyła się z życiem jako widz, nie aktorka” i „nigdy nie miała młodych towarzyszy boju”.Jej obrazy zauważono szybko. Apollinaire, pisząc o wystawie w Salonie Niezależnych, stwierdził, że „Halicka posiada dar męskości i realizmu, który pozwala mądrze konstruować obraz bez deformowania kompozycji”. Inny krytyk mówił, że ma „temperament męski, a wrażliwość pozostaje kobieca”.