Skip to main content

Stanisław Lem był jednym z najwybitniejszych autorów gatunku science fiction. Stworzył ponad 40 pozycji, które przetłumaczone zostały na 50 języków świata. Jego dzieła szczególnie upodobali sobie czytelnicy ze Stanów Zjednoczonych, gdzie tworzona przez niego literatura stała się inspiracją dla wielu dzieł filmowych. Niewielu jednak wie, że Lem w młodości związany był z sercem dawnej Galicji – Lwowem.

 

Marta Rydz

 

Lem urodził się we Lwowie w zasymilowanej rodzinie żydowskiej. Tam też spędził dzieciństwo i wczesną młodość. Pochodzę, teraz już można powiedzieć, z rodziny burżuazji średniej. Mój ojciec, Samuel, był bardzo znanym lekarzem we Lwowie, właścicielem dwóch kamienic w mieście. To oczywiście potem wszystko przepadło – wspominał po latach twórca. Po zdaniu egzaminu dojrzałości w 1939 roku, przyszły pisarz złożył papiery na Politechnikę Lwowską, gdzie ze względu na swoje „wysokie” pochodzenie społeczne nie został przyjęty. Za namową ojca zdecydował się więc na studia  na Wydziale Medycznym Uniwersytetu Lwowskiego. Dzięki podjęciu nauki, młody Lem uniknął poboru do Armii Czerwonej.

W czerwcu 1941 roku wojska niemieckie opanowały Lwów. W tym czasie przyszły pisarz został zmuszony do przerwania studiów – okupanci zdecydowali wówczas o zamknięciu wszystkich wyższych uczelni w mieście. Dla lwowskiej społeczności żydowskiej – do której należała rodzina Lemów – rozpoczął się czas prześladowań. W tym okresie w sposób bardzo bezpośredni i »praktyczny« dowiedziałem się, że nie jestem »Aryjczykiem«. Moi przodkowie byli Żydami, choć ja nie miałem pojęcia ani o judaizmie, ani, niestety, o kulturze żydowskiej. Właściwie dopiero nazistowskiemu ustawodawstwu zawdzięczam świadomość, że w moich żyłach płynie żydowska krew – wyznał po latach  Lem.

W listopadzie 1941 roku Lemowie przenieśli się do getta, gdzie zamieszkali w niewielkim mieszkaniu brata Samuela, Fryderyka. Taki stan rzeczy nie trwał jednak długo – już kilka tygodni później, dzięki zdobyciu fałszywych dokumentów z polskimi nazwiskami, rodzina znalazła się poza terenem dzielnicy zamkniętej. Przyszły pisarz pod zmienioną tożsamością podjął pracę w warsztatach samochodowych, które działały na potrzeby okupanta. Ta praca dawała mu względne bezpieczeństwo, choć w każdej chwili  mógł zostać zdemaskowany – ukrywanie żydowskiej tożsamości wymagało nieustannej ostrożności.

Ostatnie lata wojny Lem spędził z narzeczoną ukrywając się u swoich polskich przyjaciół. Gdy w 1944 roku Armia Czerwona powróciła do Lwowa, przyszły literat ponownie podjął studia medyczne , których jednak nigdy nie ukończył. W 1946 roku w wyniku repatriacji Lemowie przenieśli się do Krakowa. Do Polski wyjechaliśmy z opóźnieniem. Wtedy już nie było tych wygodnych warunków, że można było zabrać ze sobą urządzenia domowe, tylko jakieś parę skrzynek, trochę książek, ale bardzo mało, bo zbieraliśmy w wielkim pośpiechu. Wyciągnął naszą rodzinę ze Lwowa PUR (Państwowy Urząd Repatriacyjny), wagonem towarowym – ojca, matkę i mnie w 1945 r. przywieziono do Krakowa. Byliśmy zupełnie »goli i bosi« – czytamy w rozmowie z Eugeniuszem Tuzow-Lubańskim. Tak zakończył się lwowski rozdział życia Stanisława Lema.

Swoje dzieciństwo spędzone w stolicy dawnej Galicji prozaista opisuje w autobiograficznej książce Wysoki Zamek. Lwów w powieści nie jest jedynie tłem – miasto staje się jednym z głównych jej bohaterów. Lem oddaje jego piękno i specyficzny klimat, łącząc realistyczne opisy z nostalgią i osobistymi przeżyciami. Dla współczesnych czytelników Wysoki Zamek to nie tylko autobiografia wybitnego pisarza, lecz także literacki przewodnik po przedwojennym Lwowie.

Najważniejszym lwowskim miejscem związanym ze Stanisławem Lemem jest niewątpliwie budynek, w którym 12 września 1921 roku  przyszedł na świat. Typowa, lwowska kamienica wybudowana w początkach XX wieku, znajdowała się w dzielnicy zamieszkałej głównie przez inteligencję – lekarzy, prawników i naukowców. Dom i jego okolice szczegółowo opisane są w Wysokim Zamku, gdzie Lem z nostalgią wraca do czasów dzieciństwa: Kiedy było ciepło, okupowałem mały balkon kamienny, na który wychodziło się z gabinetu ojca. Do czasów gimnazjum  chłopiec rzadko opuszczał miejsce zamieszkania, dlatego też często uciekał w świat  wyobraźni. Działo się tak właśnie na wspomnianym już balkonie, gdzie mały  Lem przepuszczał ataki do okolicznych kamienic, bo kominy ich, dymiąc, zamieniały je w okręty wojenne. Chętnie również bywałem tam Robinsonem albo właściwie sobą na bezludnej wyspie. Niegdyś dom znajdował się przy ulicy Brajerowskiej 4, dziś jest to ulica Bohdana Łepkiego.

[…]

 

Powyższy fragment artykułu aut. Marty Rydz pochodzi z marcowego wydania SŁOWA ŻYDOWSKIEGO (2025).