Myśląc o polskich Oscarach przypominamy sobie przeważnie Andrzeja Wajdę (2000, statuetka za całokształt twórczości) oraz film Pawła Pawlikowskiego „Ida” (Oscar 2015). Zapewne niektórzy pamięta jeszcze krótkometrażowe „Tango” Zbigniewa Rybczyńskiego (Oscar 1983).
Rafał Dajbor
Tymczasem pierwszym Polakiem, który zdobył Oscara, był Bronisław Kaper. Kompozytor i pianista, który otrzymał statuetkę w 1954 roku za muzykę do filmu „Lili” w reżyserii Charlesa Watersa z udziałem Leslie Caron, Mela Ferrera, Jeana-Pierre’a Aumonta i Zsy-Zsy Gabor. Od tamtego sukcesu mija już ponad siedemdziesiąt lat, warto więc przypomnieć sylwetkę i dokonania Bronisława Kapera.
Urodził się 5 lutego 1902 roku w Warszawie, jak podają źródła – w bogatej rodzinie żydowskiej. Tyle tylko, że ów rok urodzin nie jest do końca pewien, bo w niektórych dokumentach widniał także rok 1904, zaś sam Kaper opowiadał, że wszystkie jego oryginalne dokumenty zaginęły w zawierusze pierwszej wojny światowej. Twierdził, że muzyczny talent odkrył w sobie w wieku siedmiu lat, gdy w jego rodzinnym domu pojawił się fortepian. Rodzice chcieli jednak, by został prawnikiem, fortepian zaś miał być jedynie dodatkowym elementem pozytywnie wpływającym na rozwój młodego człowieka. Bronisław rozpoczął stosowne studia, po zdanej w 1919 roku (a więc już w niepodległej Polsce) w warszawskim gimnazjum im. Stanisława Staszica maturze, ale ich nie ukończył. Izabela Czajka-Stachowicz utrzymywała, że Kaper został wyrzucony z uczelni po tym, gdy stanął w jej obronie, kiedy została zwymyślana i obrażona z antysemickich pobudek. Według innych źródeł Kaper ukończył jednak prawo, lecz równocześnie został studentem warszawskiego Konserwatorium Muzycznego (dziś jest to Warszawski Uniwersytet Muzyczny im. Fryderyka Chopina), a jego profesorami byli tam m.in. Emil Młynarski i Roman Statkowski. Według jeszcze innych źródeł najpierw ukończył prawo, a potem Konserwatorium. W późniejszych wywiadach przyznawał otwarcie, że studia prawnicze były wyłącznie spełnieniem woli rodziców, zwłaszcza ojca, a on sam wiedział, że z pewnością nie będzie prawnikiem. Podczas edukacji w konserwatorium komponował już muzykę dla kabaretów i rewiowych teatrów stolicy. Jednak ta praca nie zaspokajała jego ambicji. Chciał dalej kształcić się jako muzyk.
Był schyłek lat 20. XX wieku, gdy młody Bronisław zastanawiał się – Berlin czy Wiedeń? Podobno wybrał wyjazd do Berlina, w którym niezwykle prężnie rozwijały się wówczas teatry muzyczne i kabarety, dowiedziawszy się, że… w berlińskich kranach płynie smaczniejsza woda. Dojechawszy do niemieckiej stolicy podjął studia w kierunku kompozycji, aranżacji i orkiestracji pod kierunkiem Moritza Mayera-Mahra i dyrektora opery w Monachium Walthera Gmeindla. I podobnie jak w Warszawie – współpracował z kabaretami jako autor muzyki. W miarę rozwijania się w Niemczech coraz bardziej agresywnego antysemityzmu – coraz częściej pod pseudonimem… Ale co najważniejsze – to właśnie wtedy zakochał się w kinie. Wtedy też stworzył wielki przebój – „Ninon”, wykonywany przez Jana Kiepurę, który również święcił wtedy triumfy na niemieckich scenach i – podobnie jak Kaper – zbliżał się do świata kina. Tyle, że jako aktor. Tu dygresja: w „Fołks-Sztyme” z marca 1991 roku ukazał się artykuł Józefa Seweryna pt. „Jak pomagałem ratować matkę Jana Kiepury” dotyczący udanego wydostania z krakowskiego getta matki śpiewaka, Marii z domu Neuman. Rodzice Jana Kiepury przybyli do Krakowa z Sosnowca, gdy miasto to zostało wcielone do III Rzeszy. Wojnę przeżyli. A po latach, w roku 1946, Bronisław Kaper napisał muzykę do wystawianej przez Kiepurę wraz z żoną, Marthą Eggerth, operetki „Polonaise”, opartej na muzyce Chopina, a opowiadającej o Tadeuszu Kościuszce.
Wracajmy jednak do kariery filmowej Bronisława Kapera. Z biegiem czasu pisanie pod pseudonimem nie mogło już zapewnić bezpieczeństwa. Antysemityzm stawał się oficjalną ideologią niemieckiego państwa i było jasne, że ktoś taki jak Kaper nie ma w hitlerowskich Niemczech czego szukać. W 1933 roku Bronisław wyjechał więc do Paryża. Tam spotkał Louisa B. Mayera z wytwórni Metro-Goldwyn-Mayer. Hollywoodzki potentat, zachwycony piosenką „Ninon” (wykorzystaną w filmie „Tout pour l’amour” z udziałem Kiepury), podpisał z Kaperem kontrakt i „porwał” go do Hollywood jako etatowego kompozytora MGM. Tak zaczął się najważniejszy, amerykański etap kariery Kapera. A sam wjazd do Stanów Zjednoczonych zaczął się od… pomyłki urzędnika imigracyjnego, który literę „w” wpisał jako „u”. Stąd w amerykańskich źródłach nader często pojawiał się on jako „Bronislau Kaper”, ale także jako „Bronislaw Kapper”, „Benjamin Kapper” oraz Edward Kane, bo i pod takim pseudonimem niekiedy tworzył. Filmowy dorobek Bronisława Kapera obejmuje blisko 150 filmów oraz muzykę pisaną na potrzeby przedstawień wystawianych na Broadwayu. Jednym z pierwszych filmów z muzyką Kapera była słynna komedia braci Marx „Noc w operze”. Warto przypomnieć, że muzyka filmowa jako zjawisko artystyczne była wtedy dziedziną tak naprawdę początkującą. Kino dopiero niedawno przestało być nieme (z muzyką graną na żywo w kinie, przez tapera), dopiero stawało się sztuką także dźwięku i muzyki, a nie tylko sztuką obrazu.
Pierwsza oscarowa nominacja trafiła do rąk Bronisława Kapera, gdy na starym kontynencie szalała druga wojna światowa, w roku 1941. Kaper otrzymał ją (wspólnie z Herbertem Stothartem) za muzykę do filmu „Czekoladowy żołnierz”. W 1954 roku przyszedł największy sukces – Oscar za muzykę do „Lili”. Kaper należał już wówczas do hollywoodzkiej elity, był bywalcem salonów, znajomym tak wielkich artystów, jak Tomasz Mann, Bertolt Brecht czy Charlie Chaplin. Podczas oscarowej nocy tragicznie zginęła siostra Kapera, potrącona śmiertelnie przez samochód. Kaper podobno do końca życia nie mógł jej wybaczyć, że nie oglądała w telewizji jego sukcesu, bo w takiej sytuacji byłaby w domu i nie wydarzyłby się wypadek.
Kolejny sukces przyszedł w roku 1962. Kaper nie otrzymał co prawda statuetek, ale dwie nominacje – za muzykę do przygodowego dramatu historycznego „Bunt na Bounty” oraz piosenkę „Follow Me” z tegoż filmu – to także wyróżnienie. Zwłaszcza, że film, w reżyserii Lewisa Milestone’a, kręcony na wyspach Polinezji Francuskiej, okazał się hitem, zresztą w także w Polsce, w której – jak to zwykle bywało w latach PRL-u – pokazano go z dużym opóźnieniem, bo dopiero w 1969 roku. Główne role zagrali Marlon Brando (porucznik Christian), Trevor Howard (kapitan Blight), Richard Harris (marynarz Mills) i Hugh Griffith (Alexander Smith). Jako ciekawostkę warto dodać, że na potrzeby filmu wybudowano powiększoną (by zmieścili się na niej nie tylko aktorzy wcielający się w załogę, ale i ekipa filmowa) replikę tytułowego okrętu HMS Bounty. Replika ta była oczywiście w pełni sprawnym, pływającym statkiem, pojawiała się później w różnych filmach i „przeżyła” większość twórców i współtwórców filmu „Bunt na Bounty”, zatonęła bowiem dopiero 29 października 2012 roku u wybrzeży Karoliny Północnej, podczas huraganu Sandy.
[…]
Powyższy fragment artykułu aut. Rafała Dajbora pochodzi z czerwcowego wydania SŁOWA ŻYDOWSKIEGO(2025).