Skip to main content

Jan Brzechwa jest autorem najsłynniejszych polskich utworów dla dzieci, które paradoksalnie zaczął podobno pisać, żeby uwieść pewną piękną przedszkolankę. Przed II wojną światową był przede wszystkim znakomitym prawnikiem specjalizującym się w prawie autorskim. Miał trzy żony oraz zasłużoną opinię playboya, który przeżył bardzo wiele romansów.

Agata Olenderek

Prawdziwą kopalnią wiedzy o Janie Brzechwie jest jego biografia autorstwa Mariusza Urbanka nosząca charakterystyczny tytuł Brzechwa nie dla dzieci. Jakiś czas temu wydano również tom Brzechwa dla dorosłych w wyborze i opracowaniu Andrzeja Możdżonka, który zawiera wiersze, opowiadania i felietony.

Jan Lesman urodził się w 1898 roku w rodzinie inżyniera kolejowego Aleksandra Lesmana i nauczycielki francuskiego, Michaliny Lewickiej. Jego bratem stryjecznym był starszy o pokolenie wybitny poeta Bolesław Leśmian. Dziadek – Bernard Lesman był warszawskim wydawcą i księgarzem. Rodzina miała pochodzenie żydowskie, ale od kilku pokoleń była całkowicie spolonizowana. Byli wyznania ewangelickiego, „sami artyści i ani jednego lichwiarza, od którego by można pożyczyć trochę pieniędzy” żartował Bolesław Leśmian.

Samo dzieciństwo Brzechwy było dosyć burzliwe. Praca ojca wymuszała częste przeprowadzki, od Warszawy do Kijowa i Kazania. Czasami im się względnie powodziło, innymi latami cierpieli biedę. Jan rozpoczął naukę w Warszawie, ale maturę zdawał w Petersburgu.

Sam Brzechwa żartował, że jego pierwszy afekt miłosny był skierowany do karmiącej go mamki, ponieważ miała bardzo ładny i ponętny biust. Jako nastolatek zakochał się w dalekiej krewnej swojej matki. Zosia była ładna i bardzo nieszczęśliwa z powodu zdrad swojego męża, któremu urodziła kilkoro dzieci. Jan stał się jej powiernikiem, pomagał w opiece nad dziećmi oraz pisał nastrojowe wiersze. Matka musiała przerwać tę idyllę, bojąc się nadmiernego zaangażowania emocjonalnego syna. W Piotrogrodzie siostra wynajęła mu tani pokój, z którego jednak uciekł po pierwszej nocy, „Był zły, zmęczony i niewyspany. Z przerażeniem słuchaliśmy jego relacji z minionej nocy. Okazało się, że lokal, w którym nieopatrznie umieściliśmy go, był po prostu domem publicznym. Przez całą noc dziewczynki dobijały się do drzwi, które Janek zamknął na klucz i zabarykadował meblami”.

Już w Kazaniu jako 18-latek nawiązał romans ze sporo starszą rosyjską mężatką Iriną z dwójką dzieci, której mąż walczył na froncie. Matka nastolatka zaprotestowała i kazała mu natychmiast zakończyć tę znajomość. Rosjanka groziła mu samobójstwem. Ten epizod z życia Brzechwy znamy z opowieści jego siostry, trzy lata starszej Haliny. Według niej owa historia miłosna była bezpośrednią przyczyną przyśpieszenia powrotu rodziny w 1918 roku do Warszawy. Jan najpierw studiował medycynę, potem polonistykę, ale ostatecznie ukończył studia prawnicze. Przerwę w nauce wymusiło wcielenie do pułku Legii Akademickiej, która walczyła z bolszewikami podczas wojny 1920 roku.

Brzechwa bardzo szybko zaczął też karierę artystyczną. Wiersze pisał podobno już od 12. roku życia. Debiutował na łamach prasy jako 15-latek, sam wspominał: „A to wszystko dlatego, że miałem ładny charakter pisma, rodzina więc uchwaliła, że powinienem zostać pisarzem. Zawiniła też atmosfera rodzinna i krewni: Bolesław Leśmian i Antoni Lange”. Od 20. roku życia pod pseudonimem Szer-Szeń pisywał popularne teksty oraz piosenki kabaretowe, między innymi dla Hanki Ordonówny. Wiersze z kolei drukował pod pseudonimem Jan Brzechwa (część strzały do łuku), który pomógł mu wymyślić kuzyn, poeta Bolesław Leśmian, który nie chciał dwóch Leśmianów w polskiej literaturze.

Chociaż konwencjonalne wiersze Brzechwy nie zagroziły nigdy pozycji literackiej jego kuzyna:

„Wieczór

Kto cię, miła, wymarzył

Z ciemną smugą na twarzy,

Kto wymyślił twoje imię najsłodsze?

Kto cię z obłoków wyłowił

Podobną mgle i duchowi.

I kto do twych wysokości dotrze”.

Pierwszy tomik wierszy Brzechwy ukazał się w 1926 roku i zebrał mieszane recenzje. Gorzej było przy drugim zbiorze trzy lata później. Trzeci tomik przyjęto pozytywnymi recenzjami. Zamieścił w nim jeden z wierszy, w którym apologetycznie chwalił zmarłego marszałka Józefa Piłsudskiego. Skrytykowała go za to endecka prasa, przypominając jego żydowskie pochodzenie.

Ale jako prawnikowi świetnie mu się powodziło. Stanisław Ryszard Dobrowolski wspominał:  „Brzechwa miał szczęście do pieniądza. I co bodaj ważniejsze – umiał go pięknie tracić”.

Już na pierwszym roku studiów Uniwersytetu Warszawskiego został współzałożycielem Związku Autorów i Kompozytorów Scenicznych, a później radcą prawnym stowarzyszenia. Specjalizował się w prawie autorskim, stał się jego ekspertem na skalę europejską, został korespondentem kilku zagranicznych czasopism prawniczych. Wybrano go również do Międzynarodowej Komisji Prawa Autorskiego, której działacze starali się uporządkować sytuację prawną w tej dziedzinie. Jako pierwszy zajął się tematyką praw autorskich w filmie dźwiękowym. Wygrał też proces o prawa do edycji wierszy zebranych Norwida, reprezentując Zenona Przesmyckiego „Miriama”.

Ale na swoje przeznaczenie w literaturze wpadł przypadkiem. Wersja oficjalna głosiła, że zaczął pisać dla dzieci znudzony deszczowymi wakacjami w Zaleszczykach. Mniej cenzuralna wersja, przekazana przez poetę Stanisława Ryszarda Dobrowolskiego, głosiła, że podczas pobytu w pensjonacie w Otwocku próbował uwieść piękną przedszkolankę. Nie wiemy czy to ostatnie mu się udało, ponieważ był znany ze swojej dyskrecji w tych sprawach. Dzieci bardzo polubiły jego wiersze. Sam za nimi raczej, delikatnie mówiąc, nie przepadał. Znamy wiele anegdot, które świadczyły o jego niechętnym nastawieniu do dzieci.

Brzechwa w wersji międzywojennej to wzięty i zamożny prawnik, popularny autor wierszy dla dzieci. Dżentelmen w starym stylu, zawsze świetnie ubrany i elegancki bardzo podobał się kobietom. Adorował piękne panie i nie narzekał na brak powodzenia. Był wysoki i przystojny. Nosił się z klasyczną, formalną elegancją, co wyróżniało go wśród warszawskich artystów. Kobiety za nim szalały. Młodziutka Stefania Grodzieńska natychmiast, gdy go zobaczyła na widowni teatralnej („jaki elegancki pan, jaki piękny”) ogłosiła, że „musi się w nim natychmiast zakochać”. Antoni Marianowicz wspominał: „wyglądał jak bardzo zamożny i bardzo wypielęgnowany pan mecenas. Wysoki i postawny, w czasach dobrego zdrowia, jak to się mówi zażywny. Nosił się z naturalną elegancją, przemawiał miękko i śpiewnie (…) Twarz miał niepiękną, lecz pełną wyrazu, rysy wydatne, włosy bujne i srebrzyste (…) na równie z pięknymi kobietami uwielbiał piękne przedmioty: notesy, zapalniczki i pióra (…) Nie był pedantem lecz estetą, nie znosił ani w rzeczach, ani w ludziach niechlujstwa i bylejakości”.

Jego pierwsze małżeństwo z kuzynką Marią Sunderland, wnuczką siostry ojca, zawarte w 1926 roku skończyło się po dwóch latach mimo narodzin jego jedynego dziecka, córki Krystyny. Wcześniej Brzechwa romansował z inną swoją kuzynką, Celiną Sunderland, która również była kochanką Bolesława Leśmiana. Brzechwa burzliwie porzucił pierwszą żonę dla córki bogatego handlowca, Karoliny Lentowej z domu Meyer. Jego brat stryjeczny, słynny Bolesław Leśmian, zerwał z nim na kilka lat znajomość. Powodem było rozstanie Brzechwy z ich wspólną kuzynką, którą porzucił po ślubie i urodzeniu mu córki.

Brzechwa ożenił się ze swoją kolejną wybranką w 1929 roku. Nie była tak ładna jak jego pierwsza żona, ale za to bardzo bogata. Jej ojciec był nieoficjalnym przedstawicielem handlowym Polski w Moskwie. Zapewnił młodym mieszkanie w centrum Warszawy na ulicy Wspólnej wyłożone perskimi dywanami, pełne kosztownej porcelany. Sam wycierał demonstracyjnie swój nos chusteczkami, na których był monogram cara Mikołaja II.

Brzechwa i jej nie był wierny. Miał romans z pewną stenotypistką sądową, która nawet w najbardziej intymnej sytuacji nie mogła zapomnieć o dzielącej ich różnicy zawodowej, co dosyć głośno w chwilach intymnych miała artykułować „oj, panie mecenasie, uj, panie mecenasie”.

Antoni Marianowicz pisał o legendarnych sukcesach Brzechwy w zdobywaniu kobiet, określił go jako wirtuoza w dziedzinie „miłosnej przyjaźni”. „Adorowanie, posyłanie kwiatów, randki w sympatycznych kawiarenkach, romantyczne przechadzki – bez tego nie potrafił żyć, jak bez powietrza. Stwarzał tę sobie atmosferę nawet w ostatnich miesiącach życia, a jego cudowne wiersze o umieraniu przesycone są erotyzmem silniejszym od choroby i silniejszym nawet od śmierci”.

[…]

 

Powyższy fragment artykułu aut. Agaty Olenderek pochodzi z lutowego wydania SŁOWA ŻYDOWSKIEGO (2025).