Skip to main content

Beatie Deutsch to ultraortodoksyjna, szczęśliwa matka piątki dzieci, a także i słynna sportsmenka znana z biegów maratonowych w Izraelu i na świecie. Jej fascynującą historię opowiada „Marathon Mom”, niezwykle ciepły i poruszający dokument Orena Rosenfelda i Rebekki Shore.

 

Rozmawia: Marek S. Bochniarz

 

W jakich okolicznościach poznałeś współreżyserkę filmu, Rebeccę Shore?

 

Poznałem Rebeccę w 2013 roku, gdy robiliśmy [jako producenci] film „Pod hełmem: z liceum na front domowy”. Później zrealizowaliśmy kolejny – „Konwertyci” (2022). Kręcimy razem dokumenty o tematyce żydowskiej – czasem jako współreżyserzy, czasem w innym układzie.

 

Dlaczego chcieliście zrealizować film o Beatie Deutsch?

 

Rebecca jako osoba ultraortodoksyjna, sama będąc matką dziewiątki dzieci, odnalazła wiele wspólnego z tą postacią. Pomyśleliśmy, że być może Beatie pozwoli nam, byśmy za nią podążali z kamerą i nakręcili o niej dokument. Gdy dostaliśmy zielone światło, rozpoczął się pięcioletni proces realizacji filmu.

 

Ludzie zwykli sądzić, że ortodoksyjni Żydzi unikają nowych mediów, w tym i filmów. Jak jest w rzeczywistości?

 

W judaizmie, szczególnie tym ultraortodoksyjnym, jest wiele odmiennych poziomów i różnych rabinów, którzy nadają ton względem tego, co członkowie ich kongregacji mogą i nie mogą robić. Niektórzy ultraortodoksi mają choćby zakaz używania smartfonów – używają jedynie koszernych telefonów z pieczęcią swojego rabina. Niektórzy jednak mogą się nimi posługiwać – na przykład, gdy są zatrudnieni w mediach, czy potrzebują ich do pracy.

 

Rebecca jako ultraortodoksyjna matka, w razie konieczności nosi perukę, a cały czas ma na głowie chustę, przestrzega też wszelkich innych zasad wiary. Ultraortodoksi pochodzący z Ameryki, jak Beatie czy Rebecca, są jednak trochę mniej restrykcyjni względem pozostałych.

 

Czy trudno było przekonać Beatie Deutsch, by stała się bohaterką dokumentu? Oglądając film łatwo można wyczuć, że to niezwykle otwarta, życzliwa osoba, z którą łatwo jest nawiązać porozumienie.

 

Musiała poprosić o zgodę swojego rabina Lawrence’a Kelemana, który także występuje w filmie – spytała go nie tylko o to, czy może wziąć udział w dokumencie, ale czy w ogóle może z nami rozmawiać. Także to ktoś inny podjął w tym przypadku decyzję. Gdy on się zgodził, przystała na współpracę. Wychodząc od tematu  ultraortodoksji, „Marathon Mom” przenosi nas do świata sportu, a także podejmuje problem zaburzeń odżywiania. Odnosi się więc do wielu sfer, niekoniecznie skupiając się wyłącznie na ich ultraortodoksyjnym aspekcie. Nie mniej jest on w nich obecny – na przykład w sytuacji, gdy Beatie nie może brać udział w biegu odbywającym się podczas szabatu i omija ją olimpiada. Religia pozostaje dla niej bardzo ważna.

 

Na jakim etapie realizacji filmu pojawił się temat zaburzeń odżywiania? Czy Beatie trudno było rozmawiać na ten temat, szczególnie w kontekście tragicznej śmierci jej czternastoletniej kuzynki, cierpiącej na anoreksję?

 

Historia jej kuzynki Danielli i centrum pomocy, które w efekcie tej tragedii otworzyła matka dziewczyny, mocno wpłynęły na Beatie. Otworzyła się przed nami, opowiadając o własnych zaburzeniach odżywiania – doświadczeniu przeżytym, gdy sama była nastolatką. Zmierzyła się z tą kwestią przed kamerą i było to niezwykle ważne. Podczas kilku pokazów filmu w Izraelu wśród publiczności pojawiły się grupy złożone z nastoletnich dziewczyn, które przychodziły na seanse, by usłyszeć świadectwo Beatie, czerpiąc z niego wiedzę. Dla niektórych z nich było to bardzo pomocne. Zdarzyły się również przypadki, że dwie czy trzy młode nastolatki, cierpiące na zaburzenia odżywiania, nie były w stanie zobaczyć filmu do końca. „Marathon Mom” porusza wiele osób.

 

W filmie jest powiedziane, że gdy dr Hadassa Jakobovits Pardes otworzyła centrum dla młodych ludzi z problemami psychicznymi, to takiego miejsca dotąd brakowało. Czy w Izraelu tego rodzaju instytucje są wciąż rzadko spotykane?

 

Izrael to jednocześnie kraj mały i duży. Jeśli na północy lub południu działa pewne centrum, to ktoś z Jerozolimy już tam nie dotrze, bo jest ono za daleko, znajdując się poza jego zasięgiem. Co prawda w Izraelu działają takie centra jak Beit Daniella, ale żadne z nich nie mieści się w obrębie metropolii Jerozolimy i jej okolicy.

 

Gdy nasz film został pokazany w Jerozolimie, żona prezydenta Herzoga pojechała do tego centrum i je poparła, wspierając jego rozwój. Odniosło ono duży sukces, pomagając wielu nastolatkom. W ten sposób film przyniósł pozytywną zmianę. Zresztą sam Beit Daniella korzysta z „Marathon Mom”, by promować swoją działalność, aby i inne dziewczyny mogły do niego dotrzeć, a w efekcie – by był on w stanie być może nawet i ocalić ich życie.

 

W filmie przewija się też temat pandemii koronawirusa. Sama Beatie Deutsch się nim zaraża i nie wiedząc o tym bierze udział w maratonie w Berlinie, kwalifikującym do olimpiady w Japonii.

 

W tamtym okresie pandemia koronawirusa była jednym z najważniejszych wydarzeń w naszym życiu. Jak już wspomniałem, „Marathon Mom” realizowaliśmy przez pięć lat – bo jest to film niezależny. Nie dostaliśmy żadnego wsparcia finansowego ze strony rządu czy innych organizacji. Sami zebraliśmy na niego środki. Było to zrodzone z pasji przedsięwzięcie, które popchnęliśmy naprzód. Dopiero później otrzymaliśmy pewne wsparcie i udało się go ukończyć.

Przez pięć lat wiele może się wydarzyć – i tak pojawił się  koronawirus. Miał on bardzo duży wpływ na kierunek filmu. Gdy go zaczynaliśmy kręcić – myśleliśmy o olimpiadzie w Tokio. Pod wpływem dalszych wydarzeń została ona jednak odwołana. A Beatie, pomimo testów i zastrzyków, zachorowała w pewnym momencie na koronawirusa i to w bardzo ważnym momencie.

[…]

Powyższy fragment wywiadu aut. Marka S. Bochniarza pochodzi z wrześniowego wydania SŁOWA ŻYDOWSKIEGO (2025).

Leave a Reply